sobota, 29 grudnia 2012

Non-fiction

Miał być piękny post o narodzinach wielkiej miłości i innych tego typu ckliwych rzeczach...zamiast tego będzie krótko o macierzyństwie bez lukru. W sieci istnieje mnóstwo blogów matek opisujących jakie to macierzyństwo jest piękne, łatwe i przyjemne. A mało kto wspomni, że wydając na świat dziecko, świat staje do góry nogami, niekoniecznie w dobrym tego słowa znaczeniu.

Tydzień po narodzinach Oliwii, jej tatuś wrócił do pracy - zostałyśmy same - jak panie na włościach :-) W dodatku pod opieką miałam gromadkę maturzystów żądnych wiedzy...Tak więc 2 tygodnie po porodzie aktywnie wróciłam do nauczania, a oprócz tego trzeba było jak w zegarku co 3 godziny (i w dzień i w nocy) przewijać, karmić, przewijać i usypiać...i tak w koło. W międzyczasie trzeba było ugotować coś, żebyśmy z głodu z tatą nie pomarli, posprzątać, żebyśmy brudem nie zarośli....a oprócz tego trzeba było prać hurtowe ilości ciuszków, tylko po to, żeby to wszystko następnie wyprasować. Łatwo nie było, bo tatusiowa praca sprawiała, że przeważnie byłyśmy z bachorzęciem same w domu. Małą odskocznią były prowadzone przeze mnie lekcje, dzięki którym nie zwariowałam całkowicie :-) Popołudniowe wizyty babć, również były zawsze mile widziane...

A potem nadeszły jeszcze gorsze czasy...Oliwia przez kilka miesięcy budziła się w nocy po 10-15 razy. Spałam po 3-4 godziny na dobę. Było atopowe zapalenie skóry, skaza białkowa...

Z perspektywy czasu widać, że łatwo nie było. I co z tego, że kolek nie było, jak i tak brak porządnego snu wywoływał frustrację ;-) i nie, nie była to żadna depresja poporodowa - na szczęście matka z tych twardych kobiet :D Cała byłam nakierowana na to, żeby jakoś ujarzmić tę nową rzeczywistość, przetrwać, nauczyć się obsługiwać dziecko, bo to naprawdę nie jest łatwe czy oczywiste. Czasem po prostu miałam ochotę oddać pierworodną do adopcji :-) 

Bachorzątko jest charakterne i potrafi wyprowadzić z równowagi - nawet na dzień przed 2 urodzinami :-) Co i tak nie zmienia faktu, że kocham tego mojego małego potworka bezgranicznie i bezwarunkowo...ooooo właśnie mamy kolejną histerią, hmmm chyba 3 dzisiaj ;-)

A to na deser:






środa, 26 grudnia 2012

Poświątecznie

Święta, święta i po świętach. Jutro znowu do pracy, a po świętowaniu zostały tylko wspomnienia. Tego roku Wigilię spędziliśmy na Podłężu u dziadków. Nieprawdą byłoby stwierdzenie, że w spokoju spożyliśmy kolację, gdyż nasz mały rozrabiaka po wysiorbaniu barszczyku zapragnął odrobiny rozrywki. A że mama na tapecie, to kolację zjadłam w tempie ekspresowym, ganiając za córką...Potem chwila spokoju, gdy Oliwia robiła za pomocnika Mikołaja i rozdawała prezenty...zgarniając oczywiście największą ich pulę - nie do końca jestem przekonana o tym, że się należały temu łobuzowi ;-)Dalsza część wieczoru to były harce i swawole poprzeplatane ze dwoma histeriami...No cóż, tak jak się spodziewałam, dziewczątko miało swoje humory - ale w końcu bunt dwulatka zobowiązuje :-)
Fotorelację świąteczną zaczniemy od ubierania domowej choinki :-)



Po drodze jeszcze mama miała urodziny, więc Oliwka uczyła się zdmuchiwać świeczkę :-)


No i dochodzimy do Wigilii





W drugi dzień Świąt udaliśmy się na Gigant, by dalej świętować. Oliwia o dziwo była grzeczna, znów zgarnęła największą pulę prezentów - co za niesprawiedliwość! :D Szalała wyjątkowo długo, bo aż do 22! W dodatku nie wykazywała chęci spania...no ale mama pośpiewała i dziecko w końcu usnęło- mam nadzieję, że nie dlatego, że kiepsko śpiewam :D Za to rano pobudka była dopiero o 9...chyba po raz pierwszy w życiu Oliwia tak długo spała. No ale nie ma się co dziwić, skoro pora spoczynku było o tak skandalicznej godzinie :-) I tak przeleciały Nam Święta - teraz odliczamy do urodzin! A to za dni parę...







niedziela, 23 grudnia 2012

Przedświątecznie

Rok temu o tej porze z niezwykłą ekscytacją czekaliśmy na Święta. Miały one być wyjątkowe, bo po raz pierwszy z naszym małym cudem. Choć tak naprawdę, pierwsza Wigilia spędzona razem miała miejsce dwa lata temu, gdy Oliwka znajdowała się jeszcze w mamusinym brzuszku ;-)


A już rok później Oliwia jako słodki, prawie roczny berbeć zasiadła przy wigilijnym stole ze swoimi rodzicami, dziadkami i wujkiem Tomkiem :-) Nasze pierwsze wspólne Święta były wyjątkowe i tak samo będzie z każdymi kolejnymi, bo będziemy je obchodzić jako rodzina- nie ma nic cudowniejszego, niż nasza kochana trójeczka...no być może kiedyś zmienimy cyferkę na czwóreczkę ;-)




Swoją drogą ciekawe jak jutro wyglądać będzie wigilijna wieczerza...Oliwia od wczoraj jest nieznośna. Wpada w histerię bez powodu, sama nie wie czego chce...no i nic tylko mama i mama. Dziś to nawet składniki do sałatki kroiłyśmy razem. Niestety, ostatnie parę tygodni Oliwia naprawdę rzadko mnie widziała. Zarówno w jednej pracy, jak i drugiej panował istny szał - więc jak nie siedziałam w biurze, to uczyłam...Myślę, a nawet wiem, że nie odbiło się to korzystnie na mojej dziewczynce. Oliwia jeszcze kilka miesięcy temu miała mamę prawie cały czas dla siebie. A teraz bywało, że widziałyśmy się przez godzinę, wieczorem gdy trzeba było położyć się spać. Na szczęście mamy trochę wolnego, to nadrabiamy bycie razem....i jakoś damy radę ;-)

piątek, 23 listopada 2012

Tancereczka

Pierwsze koty za płoty - jak to mówią. Niestety modelka nie chciała dziś absolutnie współpracować, wolała tańczyć, więc i materiału nie za wiele...Wygląda na to, że w przyszłości wcale nie będzie lepiej...








A co tam u nas ciekawego? Mamy w domu ostatnio marudę. Maruda nie chce spać w nocy, budzi się co chwilę z płaczem. Popłakuje za dnia i sama nie wie czego chce. Podejrzewam, że to wina wyrzynających się w ilości hurtowej trójek...Dziś w nocy, w akcie desperacji, Oliwia wylądowała u nas w łóżku. I o ile ona noc przespała w miarę ładnie, o tyle my nie bardzo. Kto by pomyślał, że małe dziecko tak bardzo się w nocy rozpycha :-) 

sobota, 17 listopada 2012

Mama

Ostatnimi czasy w życiu Oliwki ważne miejsce zajmuje MAMA :-) Co prawda muszę konkurować z jakże śmiesznym i niewielkim gabarytowo kangurkiem, ale i tak pękam z dumy jak słyszę to magiczne słowo... Długo czekałam na ten moment, ale warto było czekać, by wracając z pracy i naciskając klamkę od drzwi słyszeć donośne "MAMAAAA". Pomijam cichym milczeniem drugie w kolejności słowo, jakim jest......zgadniecie? No oczywiście, że kangu!



niedziela, 4 listopada 2012

Kiedy dzieci się nudzą

Wodna kolorowanka, to kolejny pomysł na kreatywne zajęcie dla dziecka. Oliwka jest już na tyle rozumna, że możemy wprowadzać coraz to nowe sposoby na spędzenie wolnego czasu :-). Niestety, z lekka chora (a co za tym idzie, z lekka bezrozumna) matka nie przewidziała, że jej dziecko pędzelkiem zamoczonym w wodzie zacznie mazać wszystko co się da, łącznie z mamusiowymi...stopami :D W związku z tym, wszystko od tablicy do rysowania, po ściany zostało zachlapane wodą...














czwartek, 1 listopada 2012

Dziewczynka

W rozwoju dziecka, nadchodzi w pewnym momencie taki czas, kiedy ze słodkiego niemowlaka staje się dziewczynką/chłopcem. Od pewnego czasu obserwujemy ten waśnie etap u Oliwii. Z każdym dniem "dorośleje", zatraca cechy niemowlęce, stając się dziewczynką - czerpiącą wzorce od osób z najbliższego jej otoczenia. Z każdym dniem nabywa coraz to nowe umiejętności, słowa - jest to fascynujące przeżycie z punktu widzenia matki - na moich oczach Oliwia przechodzi niesamowitą wręcz przemianę.

A wszystko zaczęło się od odpustowych "badziewi" - jak ja to mówię. Oliwka stała się wtedy szczęśliwą posiadaczką swojego własnego, osobistego pierścionka i bransoletki - żeby w końcu przestała podkradać mamine ;-)



Lawina ruszyła, dzieciątko zaczęło nabywać nowe umiejętności. Ślicznie się z nami komunikuje, rozmawia przez telefon, i to pomimo ubogiego słownictwa. Ale i ono się rozwija - od niedawna mamy w repertuarze słówka takie jak auto, śnieg, Bari (imię psiaka). Za pomocą stetoskopu Oliwka wsłuchuje się w bicie serca - swojego i mamusiowego. Myje lalce ząbki. Wyciera kurze ściereczką, myje wszystko co uważa za brudne - swoje zabawki a nawet Bariego ;-). A dziś niesamowicie mnie zaskoczyła. Bawiąc się parę dni temu klockami Lego Duplo odtwarzałam jej scenkę, w której zajączek je marchewkę, a następnie wchodzi po schodkach do swojego domku, żeby iść spać. Dziś po tych paru dniach bawiłyśmy się klockami, i jakie było moje zdziwienie gdy Oliwia zaczęła robić to samo co ja - parę dni temu. Jej zabawy nie są już chaotycznie, a uporządkowane, wie co ma robić z zabawkami. Mając do dyspozycji króliki, jedzonko i domek doskonale zdaje sobie sprawę co do czego służy i jak się tym bawić. Buduje z klocków prawdziwe dzieła sztuki - okiem matki patrząc, oczywiście :-) Ech, za szybko mi to dziecko rośnie...za 2 miesiące stukną już dwa latka...















niedziela, 21 października 2012

Jesień idzie przez park

Czas przelatuje nam między palcami. Nie wiadomo kiedy, lato zamieniło się w jesień. Matka cierpi na czasobrak więc i postów tu ostatnio nie przybyło. No, ale dla potomności warto zapisać co nieco ;-) Pogoda ostatnio iście wiosenna, upały po 20 stopni więc wolny czas spędzamy na spacerach. Nostalgiczny humor matki znalazł swe odbicie w Oliwkowych zdjęciach, no ale przecież nie zawsze musi być żywo i kolorowo :-)







Z wieści gminnych:
- mamy 12 całkowicie wyrżniętych ząbków + 3 przebijające się trójki
- trening czystości opanowany, teraz trzeba pozbyć się pampersów podczas spania
- apetyt dopisuje - Oliwia w końcu przekroczyła magiczne 10 kg ! 
- nasze dziecko chrumka jak świnka, a to wszystko za sprawą uroczej Peppy, którą Oliwia uwielbia
- każe sobie malować paznokcie! ledwo to od pieluch odrosło a już chce się malować...
- pięknie schodzi i wchodzi sama po schodach, i to bez trzymania się !!!
- mówienie dalej w lesie - ale coś tam mała próbuje gadać, komunikacja na wysokim poziomie bo gestami wszystko pokaże, a i rozumie co się do niej mówi
- skoki w dal opanowane - dosłownie, całe szczęście że tylko na łóżku. Skakanie do góry idzie co raz lepiej.
- w końcu Oliwia w nocy śpi! nie budzi się po 6-10 razy...


niedziela, 9 września 2012

...

"Dziecko jest miłością wcieloną, jest nieprzemijającym, wiecznym dowodem,że dwoje ludzi się kochało. Jest miłością kobiety i mężczyzny, która przybrała postać dziecięcej twarzy, rąk i nóg..."

wtorek, 4 września 2012

Więc chodź pomaluj mój świat...

Farbki do malowania palcami zagościły u nas w domku już kilka miesięcy temu. Z perspektywy czasu zakup ten okazał się przedwczesny, gdyż nasza córeczka chciała je jeść i rozsmarowywać po całym domu :-) Parę dni temu pomyślałam sobie, że może czas znowu dać farbom szansę. Tym razem był to strzał w dziesiątkę. Oliwka paluszkami kreśliła esy floresy i z zapamiętaniem odbijała swoje dłonie na papierze. Tak jej się to spodobało, że teraz nic tylko by malowała...może rośnie następca Picassa?







Z wieści ząbkowych: mamy przebitą lewą górną trójkę i prawą dolną dwójkę. Stan uzębienia na dziś - sztuk 12...

niedziela, 26 sierpnia 2012

Deszczowa niedziela

Podobno podczas deszczu dzieci się nudzą...nieprawda! Przecież po deszczu powstają wspaniałe kałuże, po których można skakać, turlać piłeczkę a nawet spijać z nich wodę ;-)



Jak się znudzą kałuże zawsze jest przecież plac zabaw. Co prawda z szaleństw w piasku trzeba zrezygnować, ale przecież są jeszcze inne rzeczy które można robić. Tak więc bujaliśmy się, huśtaliśmy a nawet grzebaliśmy paluchem w błotku ;-)








A w ramach niedzielnego obiadu pyszne placuszki z cukinii z sosem czosnkowym. Pycha!



Aaaaa i jeszcze jedna bardzo ważna wiadomość! Oliwka w ciągu dnia praktycznie nie korzysta już z pampersów. Swoje potrzeby załatwia na kibelek. Jedyne wyjątki to drzemka przedpołudniowa i noc. Od paru dni staramy się nie zakładać jej pampersów nawet jak wychodzimy. Co prawda czasem się zsiusia jak jesteśmy na dworze, ale i tak jesteśmy zszokowani jak szybko robi postępy :-) Praktycznie w nieco ponad tydzień się nam odpieluchowała i to najzupełniej sama, żadne z nas nie ingerowało w ten proces! Osobiście nie uznaję odpieluchowywania na siłę, każde dziecko samo wybiera sobie "swój" czas. Czasem mam wrażenie, że to jakiś swoisty wyścig miedzy matkami - "...a bo moje dziecko w wieku twojego już nie potrzebowało pieluch..." itd. itp. To samo jest z mówieniem. Jak ja nie cierpię tego typu gadek!