niedziela, 16 czerwca 2013

Gdy mama ma wolne...

Wraz z sobotą nadchodzi wolny weekend. Z racji tego, że tatuś ma soboty pracujące, jesteśmy z Oliwią zdane na własne towarzystwo.

Sobotnim rankiem wyruszyłyśmy z hulajnogą pod pachą na pobliski placyk. Po 10 min Oliwii znudziła się jazda na "nodze", w związku z czym postanowiła powspinać się trochę po okolicznych górkach. Pech chciał, że chodniki odgrodzone są niskimi metalowymi barierkami, przez które moja sprytna córa postanowiła przejść, żeby skrócić sobie drogę. Niestety, nie zdążyłam do niej dolecieć...Bilans upadku to: guz na czole (trzeci w ciągu tygodnia, w związku z czym czoło wygląda jak po wojnie...), rozwalona warga i rozbite kolano.

Z ciężko miną powlokłyśmy się się domu zdezynfekować rany...

Po drzemce postanowiłyśmy odwiedzić piaskownicę. Oliwia wylatała się z dziećmi, zaliczyła piaskownicę, zjeżdżalnie i sznurkową drabinę do wspinaczki. A że upał był straszny, to mama zasugerowała loda...Ruszyłyśmy więc do centrum miasta, do którego mamy raptem kilka kroków. Z racji tego, że droga biegnie z górki, a Oliwia raczej truchtała niż szła, zaliczyłyśmy kolejne bęc! Efektem tego są mocno zdarte kolana :-( Na pocieszenie córa dostała balona i loda, a że pod halą były akurat obchody z okazji Dni Jaworzna to i wybrałyśmy się poskakać i pozjeżdżać na dmuchanym zamku - w sumie to Oliwia się wybrała bo matka za duża :D

Jak to podsumował wieczorem tata: jeden dzień spędzony z matką = liczne rany wojenne. Amen

A dziś mieliśmy pojechać do Parku Miniatur w Inwałdzie. Niestety obrażona na tatę Oliwia poszła spać i z wyjazdu nici. Już 13.00 a mała dalej śpi...Zmieniamy więc plany i wybieramy się dalej świętować Dni Jaworzna....Chyba że i z tego nic nie wyjdzie. Idzie nam druga dolna piątka i Oliwia jest dziś niesamowicie wręcz marudna...

środa, 12 czerwca 2013

Jak to matka okazała się niesłowna...

Sala zabaw to miejsce z którego nasze dziecko nie ma ochoty wychodzić. Po ostatnim "show" jakie Oliwia odstawiła na do widzenia, obiecałam sobie, że jej noga nie postanie w tym miejscu przez długi czas :D

Jak to jednak w życiu bywa, matka szybko zapomniała o histerii, i niepomna ostatnich ekscesów, zabrała męża i dziecia do bawialni. 

Oliwia ostatnio bardzo szybko rozwija się psychoruchowo, w związku z czym w odstawkę poszły domki, samochodziki do jeżdżenia i inne badziewia dla malutkich dzieci. Teraz na topie jest trampolina, na której radzi sobie coraz lepiej, zjeżdżalnie, labirynty i wszelkiego rodzaju atrakcje dla "większych dzieci" ;-)



poniedziałek, 10 czerwca 2013

Puzzle

Co jakiś czas Oliwia przechodzi kolejne fascynacje zabawkami. Ostatnio jesteśmy na etapie układania puzzli. Koniecznie z Myszką Miki :D Nie żebym się chwaliła, ale jak na 2,5- latkę, to Oliwii całkiem dobrze wychodzi dopasowywanie kolejnych elementów układanki. Potrafi dopasować do siebie puzzle, wie gdzie który ma być i wszystko byłoby cacy, gdyby nie jej wybuchowy charakterek...Strasznie szybko się denerwuje i gdy puzzel nie che jej się dopasować to wpada we wściekłość :D Cierpliwa, to ona niestety nie jest...



czwartek, 6 czerwca 2013

Ja też cie !

Ostatnio jesteśmy na etapie wspólnego robienia wszystkiego...Mama robi obiad, Oliwia też chce. Mama sprząta, Oliwia też chce. Mama idzie tam gdzie król chodzi piechotą, Oliwia też - a jakże! 

Nie powiem, całkiem to fajne, możemy razem coś porobić - na przykład ostatnio piekłyśmy razem ciasteczka...Mama wałkowała ciasto, Oliwia też, razem wykrawałyśmy też ciasteczka foremkami ;-) Wszystko ładnie pięknie, cud, miód i malina...ale i zgrzyty były. Mianowicie sprzętu kuchennego było za mało jak na dwie kucharki. Wyrywałyśmy sobie z rąk wałek do ciasta - i jako że obydwie charakterek mamy całkiem, całkiem - to nerwowania było dużo. Skończyło się na tym, że Oliwia rzuciła wszystkim i wyszła :D

Wniosek na przyszłość jest jeden: trzeba obejść sklepy z zabawkami i kupić dziecięciu własny zestaw do pieczenia...

A żeby było wesoło, tegoż samego wieczora córka ma, miała bliski kontakt z futryną...Tak bliski, że na pamiątkę została nam na czole przepiękna śliweczka węgierka :D Chyba czwarta w tym roku...Patrząc na to zdarzenia z pozytywnego punktu widzenia, to matkę widok wielkiego guza pomału przestaje ruszać, za to w kilka sekund po wyrośnięciu guz jest już smarowany altacetem a potem dziecię dostaje opiernicz za to, że nie uważa :D

A pamiętam pierwszego guza - oj to była histeria - matki oczywiście :D