Trzeciego maja nie dopisała nam pogoda, ale nie ma tego złego...wylądowaliśmy z Oliwią w Bajlandii. Na początku z lekka się przestraszyliśmy, gdyż nasze dzieciątko było przerażone nowym miejscem, a nigdy nie odczuwała lęku przed nowym otoczeniem. Już myśleliśmy, że trzeba będzie wracać do domu....po czym okazało się że basen z kulkami skutecznie rozwiał wszelkie lęki naszej córeczki :) Buszowanie wśród kulek totalnie ją zachwyciło...z rozmarzeniem wpatrywała się w zjeżdżalnię, którą dzieci zjeżdżały prosto w kuleczki. No niestety, Oliwkowy wiek ma swoje ograniczenia i maleństwo musiało obejść się smakiem, bo sama niestety na zjeżdżalnie jeszcze się nie wdrapie. Ale i tak spędziła fajnie czas, skacząc z matką na piłce, na trampolinie, bawiąc się w puchatkowym domku i robiąc mnóstwo innych ciekawych rzeczy, których we własnym domu nie uświadczy ;-)
Ostatnie dwa dni majówki spędziliśmy na wiosce z zapamiętaniem grillując ;-) Oliwia korzystała ze świeżego powietrza spędzając wolny czas na wędrówkach po podwórku, zabawach w piasku, zwiedzaniu przepięknych okolic i obserwowaniu koko, koko, koko :-) Nawiązała też pierwszy romans w swoim jeszcze króciutkim życiu z synkiem sąsiadki...na szczęście skończyło się tylko na pokazywaniu co ma pod sukienką :D Fakt, faktem że Oliwia trafiła na równego sobie przeciwnika. 13-miesięcznemu Kubie jako pierwszemu udało się wyrwać Oliwce coś z ręki :-) Tylko chrupka, albo aż chrupka...ważne, że mała została w końcu zdominowana przez inne dziecko. Okropna matka ze mnie? gdzie tam...do tej pory mała rządziła zawsze w piaskownicy, niech się uczy że zawsze może trafić na kogoś silniejszego. Koniec końców Oliwia dała się zdominować i płakała rzewnymi łzami, gdy Kuba pociągnął ją za sukienkę, w rezultacie czego wylądowała na trawie.
Generalnie rzecz biorąc świeże, wiejskie powietrze uaktywniło diabełka i Oliwia dawała niezłego czadu...za co spotkała ją kara w postaci wcześniejszego pójścia spać. Ale nic to, ta mała diablica ukarała w związku z tym rodziców, urządzając wielką histerię podczas jedzenia, co skończyło się zostawieniem przez matkę butelki z kaszką w łóżeczku i ostentacyjnym wyjściem z pokoju zostawiając szkodnika sam na sam z flachą. Jako że upartość Oliwia odziedziczyła po matce, flachy nie ruszyła...ale że matka cwana to wcisnęła dziecku flachę na śpiocha, i takim to sposobem było 1:0 dla rodzicielki.
|
Idę w siną dal, spróbujcie mnie złapać. |
|
Dmuchawce fajnie się dmucha, ale jeszcze lepiej się je. |
|
Byłam policjantem, a teraz przyszedł czas na strażaka :) |
Przed powrotem do domu udaliśmy się jeszcze na zwiedzanie okolicznego dworu, gdzie Oliwia pięknie zaprezentowała nam jak to potrafi się zawstydzić. Hmmm czyżby niesamowity zameczek tak wpłynął na naszego diabełka? No cóż, zawstydzenie szybko odeszło w siną dal, a nasze dzieciątko jasno dało do zrozumienia, że preferuje ręczny środek lokomocji, a poruszanie się o nóżkach jest beee. W związku z tym matka ma problem, bo w tempie ekspresowym musi oduczyć dziecka noszenia na rękach, do którego to przyzwyczaił urlopujący się tatuś....ściana ||
|
Bąbelek w wagonie ciuchci. |
|
Pozować nie będę - foch. |
|
Zawstydzona panienka. |
|
Ulubiony środek lokomocji. |